sobota, 14 stycznia 2017

Mój dzień w stajni ~ 1

Mój dzień rozpoczął się o godzinie 8:00. Standardowo umycie się, ubranie i o 9:20 wyjazd do stajni. O 9:30 byłam w stajni i od razu dostałam do czyszczenia Dahomę. Po paru minutach klacz była już czysta. Parę chwil później przyszły dziewczyny z pierwszej grupy. Jazda poszła sprawnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy się skończyła, ponieważ poszłam czyścić Simbę.



 Później do stajni przyjechały dziewczyny z drugiej grupy: Miśka, Muszka, Kasia, pani Iza, Ania i Nastka. Miśka jeździła na Wichrze, Gosi (Muszce) odstąpiłam Simbę, Kasia wsiadła na Dahomę, Pani Iza na Kubusia, Ania na Szarona, a Anastazja (Nastka) na swoją klacz Azję. Siodłanie poszło szybko. Jakoż iż Gosia nie lubi Simby byłam zmuszona ją osiodłać. Po chwili konie były spięte i gotowe. Dziewczyny wyjechały na "zieloną łąkę", czyli pastwisko przystosowane do jazdy (nie to nie ujeżdżalnia).  Po drodze widziałam kasztanowatego ogierka, który ślicznie wyglądał i musiałam mu zrobić zdjęcie.
Dziewczyny po paru minutach zaczęły galop. Azja nie słuchała Nastki, tak samo jak Wicher Miśki. Po paru minutach Wicher bryknął wyrzucając Michalinę z siodła. W ślad za nim poszła Azja tylko, że ona się wywaliła w zaspie śniegu. Zaczęło się ganianie koni po paru minutach konie były już złapane. Pomagałam Nastce wytrzepać Azję ze śniegu. Gdy Anastazja już wsiadła na Azję to po jednym kółku galopu Azja znów ją zrzuciła agresywnie brykając. Głupia klacz uciekając wskoczyła w zaspę.


 
Klacz złapaliśmy oszołomioną. Jeszcze później jak już konie się uspokoiły to dziewczyny zaczęły skakać. Niestety takowych zdjęć nie mam. Po skokach instruktorka stwierdziła, że pójdziemy na halę bo zimno. Gosia chciała pogadać z Miśką, więc dała mi Simbę. Idąc tak z nią stwierdziłam, że przerzucę jej wodze przez szyję i sprawdzę czy pójdzie za mną. Oczywiście poszła, ale po śladzie to każdy koń pójdzie. Nawet nie wiecie jaka byłam szczęśliwa, gdy zeszłam ze śladu, a klacz za mną! Chodziła za mną robiła wszelakie zawijasy i stawała wtedy kiedy ja. Wszyscy mówili, że wytresowałam sobie pieska. Po stępie odprowadziłam klacz do boksu i chciałam jej zrobić zdjęcie. Lecz się nie udało. Chyba każdy zna uczucie, gdy chcesz zrobić pupilowi zdjęcie, a ten postanawia ciągle wąchać komórkę. Po oporządzeniu Simby poszłam z Kingą i Kasią do sklepu. Zjadłyśmy sobie chipsy. Jeść i na herbatę poszłyśmy do loży sędziowskiej, która byłą jakby małym domkiem. Tam poznałam nową instruktorkę, panią Gosię. Bardzo miłą osoba, kocha natural. Obiecała we wtorek woltyżerkę. Czekam z niecierpliwością. Potem nadeszła pora na młodszą grupę. Jeździła tam dwójka dzieciaków i jeden pan. Oprowadzałyśmy chwilę dzieci, a potem ja poszłam znów do Simby ją czyścić (Ale ja często ją czyszczę O.o). W boksie z Simbą bawiłam się z nią. Paręnaście minut później zadzwonił mój telefon to mama obwieszczała koniec stajni na dziś. Pożegnałam się z Simbą i poszłam. O 18 jeszcze mam kulig. Jutro będzie post o tym czy lepszy jest stary koń czy młody. Do zobaczenia!


2 komentarze:

  1. Cudowne koniska.
    Aż miło się patrzy i czyta zapraszam do siebie.
    http://alwayssbeyourselff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, oczywiście że wpadnę ;)

    OdpowiedzUsuń

Nazwa: