czwartek, 12 stycznia 2017

Moja jazda - Parkur na BOJ

Niestety nie zdążyłam wczoraj zrobić jej zdjęć, ale (chyba) nic się nie stało, dlaczego nie zdążyłam to powiem w dalszej części...
Dla niewtajemniczonych BOJ to Brązowa Odznaka Jeździecka. Ten parkur składa się z koperty z trzema drągami, 2 stacjonatami i z oksera. Gdy weszłam do stajni to od razu zobaczyłam jak dziewczyny próbują osiodłać Simbę. 


Nie szło im to bardzo, więc zaproponowałam moc. Po wejściu do boksu od razu przywitałam się z moją pięknisią. Simba dała mi założyć ogłowie i już po chwili szliśmy na tak zwany chodnik. Na chodniku Miśka (moja koleżanka) prosiła mnie żebym wsiadła na Simbę (czemu nikt nie chce na niej jeździć?!). Po osiodłaniu Simby zostałam zagoniona na parkur żeby pomóc układać parkur. Simbę powierzyłam Nastce. Po skończeniu parkuru wprowadziłam Simbę na halę. Razem ze mną jeździła Muszka na Wicherku, Miśka na Dahomie, Ania na Szaronie i Jula na Dużym. Jazdę zaczęliśmy kłusem. Normalnie żywym tępem. Następnie przeszliśmy do galopu. Klaczka ślicznie galopowała nie próbując mnie wybijać. Po galopie zaczęliśmy stępować i pani zaczęła tłumaczyć osobom które nie znały parkuru trasę. Pierwsza pojechała Muszka. Strąciła tylko pierwszą stacjonatę. Ja na mojej Diablicy pojechałam następna ja przejechałam na początku kłusem, ponieważ jak wiecie czy nie kiedyś się z nią wywaliłam, a tam był ostry zakręt. Po mnie jechała Miśka. Wszystko było dobrze tylko na ostatnim okserze Dahoma wybiła się daleko, daleko i Miśka spadła upadając na bandę. Przestraszyłam się czy nic jej nie jest ponieważ upadła tuż obok mnie. Jednak ta zaczęła się śmiać i powiedziała że nic jej nie jest. Potem jechała Julka i Ania które nie pojechały najpiękniej. Julka staranowała wszystkie przeszkody. Jechaliśmy 4 razy ale nie będę ich rozpisywać. W 3 przejździe Miśka spadła razem z Dahomą. Kochana klacz jakby wypchała ją grzbietem tak że nie przygniotła jej. W 3 przejeździe ja tak jak to powiedziałam: zaatakowałam stojak. Tak spadłam z Simby na stojak, ale klacz skoczyła! Dzięki temu Simba uzyskała miano Wariatki. Jazdę skończyłam kładąc się klaczy na zadzie i z siodła głaszcząc ją po gwiazdce (odmiana na czole). Dzisiaj klacz mi zaufała. Jestem pierwszą osobą która na niej jechała nie trzymając wodzy i nie mając nóg w strzemionach i nie próbowała mnie zrzucić. Po jeździe rozsiodłałam klacz i pojechałam na angielski. Jednocześnie kocham i nienawidzę tą klacz. Alejest przysłowie: Nie zaznał jeździectwa blasku ten kto nie nurkował w piasku :)
W następnym poście porównamy sobie tzry latka z tak zwanym koniem 'profesorem' Do zobaczenia ;)

2 komentarze:

  1. Przez cały post uśmiechałam się. Więcej takich historii! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Z każdym dniem w stajni coraz nowsza historia...
    Też pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Nazwa: